piątek, 14 marca 2014

Rozdział 1

Szłam ulicą, a czerwcowy lekki wiaterek rozwiewał moje włosy. Lato- Czyż to nie cudowne widzieć ptaki, które śpiewają swoją melodie, rozpromienione dzieciaki biegają po parku.?
______________________________________________________________________________
                                                                        (Sam)
Jechałem za tą całą Megan Turner. Dziewczyna nie wyglądała na taką co zadziera z kimś takim jak Malik. Szef ma swoje 'interesy' a ta mała nie wyglądała na taką co ma z nim do czynienia, wręcz przeciwnie. Szef uparł się, żebyśmy zajęli się tą laską, w trybie natychmiastowym, w przeciągu 3 miesięcy mieliśmy wiedzieć o niej wszystko, Malik w akcję zainwestował chyba wszystkich, więc dziewczyna musiała nieźle zaleźć mu za skórę. Dzisiaj miał być ten szczęśliwy dzień, mianowicie Megan miała znaleźć się w rękach szefa i ten zaszczyt przypadł, akurat mnie. Cieszyłem się.?- Bardzo, było to dla mnie ważne, ze względu, że byłem tym 'świeżakiem' i nie miałem jeszcze żadnej akcji za sobą, a drobna brunetka miała być moim awansem do dalszego działania w gangu. Wysiadłem z auta i zaparkowałem go na poboczu i udałem się spacerkiem za dziewczyną. Po nie całym kwadransie, zgodnie z planem podszedłem do dziewczyny od tyłu  i przyłożyłem jej do ust białą szmatkę z śmierdzącą substancją, która uśpi ją na kilka godziny. Wziąłem ją na ramiona i zaniosłem do auta w stylu 'Panny Młodej' oczywiście nie obyło się bez podejrzliwych spojrzeń przechodniów.
  ______________________________________________________________________________
                                                                         (Megan)
Obudziłam się, a głowa strasznie mnie bolała. Zaraz ja spałam?! Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam i nie ujrzałam nic, było ciemno, a pomieszczenie nie miało okien. Moje serce potroiło siłę bicia, a ręce ze starcu zaczęły mi się trząść. Siedziałam tam, sama nawet nie wiem ile, lecz na pewno nie był to krótki czas, aż do tego momentu kiedy nie przyszedł po mnie, kruczowłosy brunet i zaprowadził mnie do bardziej oświetlonego pokoju. Ściany w nim były pomalowane na beżowo, a meble były w ciemniejszym koloru beżu, na środku pokoju stało wielkie dębowe biurko, a na nim stos nie uporządkowanych papierów. Byłam tam sama, moje myśli przechodziło tsunami pytań, lecz chyba najważniejszym był 'co tu robię' Moje nie zbyt ciekawe myśli przerwał huk otwierających się drzwi, momentalnie podskoczyłam na miejscu. Chłopak wchodzący do pokoju, co można było nazwać biurem miał kruczoczarne włosy, oliwkową karnację i był bardzo dobrze zbudowany. Chłopak na moje oko był mniej więcej w moim wieku. Mulat usiadł za biurkiem i wpatrywał się we mnie. W jego czarnych  oczach tańczyły iskierki pożądania, co chwilę uśmiechał się do mnie zadziornie i oblizywał swoje suche usta koniuszkiem języka. Ta cisza, która pomiędzy nami była, była straszna i trochę dziwna. Spodziewałam się, że mnie zgwałci, pobiję, a potem zabiję, a teraz siedzę tu z nim, patrzę na niego, a on na mnie.- To dziwne, nawet bardzo.
-C-Co tu robię.?- Przerwałam ciszę, jąkając się.
-Na pewno chcesz wiedzieć.?- Spytał, a z jego twarzy nie mogłam nic wyczytać, był jak kamień. Potwierdziłam skinieniem głowy.
-No to twój 'kochany'- pokazał w powietrzu znak cudzy słów.- braciszek narobił sobie kłopotów, a później zwiał, a wiem, że ty byłaś jego oczkiem w głowie, więc będę musiał cię do tego wykorzystać.- Uśmiechnął się cynicznie. Ja i mój brat jak na rodzeństwo dogadywaliśmy się świetnie, a naszą jedyną kłótnią, była kto ma pierwszy wziąć nutellę, był dla mnie jak przyjaciel, a ja byłam jego przyjaciółką, więc jak by miał kłopoty wiedziałabym o tym pierwsza. Mój brat przeprowadził się gdzieś to ciepłych krajów, jak to stwierdził 'ustatkować się' zaś moi rodzice wyjechali 3 lata temu na Florydę, ponieważ swoją starość chcieli spędzić w ciepłym klimacie i tak o to w Londynie zostałam sama, lecz miałam kilkoro przyjaciół, ale wracając..
-C-Co C-Ci Z-Zrobił.?- Spytałam ponownie drżącym głosem, a pięści chłopaka zacisnęły się w pięść, jego kości policzkowe zaostrzyły się, a oczy pociemniały do nie porównywalnego odcieniu, kiedy moje usta otworzyły się, aby powiedzieć, że jak nie chcę to nie musi, ale przerwał mi.
- Zjebał akcję, która dla nas obu była ważna, lecz on się nie pojawił, bo nagle go nawróciło, że niby chcę być porządnym człowiekiem, przykładem dla Ciebie.- Specjalnie podkreślił ostatnie słowo. Nic z tego nie rozumiałam, mój brat miał do czynienia z takimi typkami, jak ten co siedzi naprzeciwko mnie.?- On zawsze był porządny, zawsze z niego brałam przykład, wspierał mnie, pomagał, a nawet często rezygnował z spotkań z kumplami, żeby bezpiecznie odwieź mnie do domu, bo nie chciał, aby coś mi się stało. Dbał o mnie bardzo, jeszcze przed jego wyprowadzką pamiętam jak tylko raz zadzwoniłam do niego, a on rzucał wszystko, żeby pomóc mi, nawet jeżeli chodziło o głupią podwózkę do domu z super marketu. Z nim moje dzieciństwo piękne.
- Co zdziwiła się księżniczka, że jej cudowny braciszek, to taki skurwiel.?- Prychnęłam.
- Mój brat, był najlepszy bratem jakiego miałam, dbał o mnie i robił wszystko, żebym była szczęśliwa, nikt w piaskownicy nie mógł zabrać mi żadnej zabawki, bo on zawsze  tego pilnować, był cudowny, a ty coś sobie ubzdurałeś!- Wykrzyczałam mu w twarz. Mulat prychnął na moje słowa.
-Gdyby był taki kochany, nie siedziałabyś tu ze mną, tylko byłabyś szczęśliwa wraz z nim! - Tym razem on krzyknął, tylko dwa razy głośniej.
- Gdybyś mnie nie porwał, ja byłabym szczęśliwa. - ryknęłam, a adrenalina buzująca we mnie wyszła w postaci słów.
- Porwałem cię bo nie miałem innego wyboru.!- Czarnowłosy pięścią uderzył w dębowe biurko, a ja podskoczyłam na miejscu trzymając się za serce, które potroiło swoją pracę.
-Zawsze jest jakiś wybór.- Odpowiedziałam naturalnym tonem głosu.
__________________________________________________________________________________
                                                                       (Zayn)
-Zawsze jest jakiś wybór.- odpowiedziała już normalnym tonem, wkurwiłem się i to bardzo, uderzyłem pięścią, którą przez jakiś czas już zaciskałem i wyszedłem z biura. Jak błyskawica znalazłem się w kuchni i nalałem sobie whiski, bursztynowa substancja jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła w moim gardle, podobnie zrobiłem z kolejnymi szklankami, które wypełnione były moim ulubionym alkoholem. Nie minęło pół godziny, a w butelce nie było ani kropli alkoholu. Wyszedłem z kuchni i chwiejnym krokiem dotarłem do mojej sypialni i walnąłem się na łóżka i sam nawet nie wiem kiedy zasnąłem.


                                                          *czytasz- komentujesz*
_______________________________________________________________________________
Pierwszy rozdział, jak wam się podoba.? Liczę na wasze komentarze

1 komentarz: